Barbara Bubula Barbara Bubula
883
BLOG

Inwigilacja INDECT minister się wycofał pytania zostają

Barbara Bubula Barbara Bubula Polityka Obserwuj notkę 4

 

Przyznam szczerze, nie spodziewałam się tak piorunującej skuteczności mojej interpelacji poselskiej. W piątek 13 kwietnia, ku zaskoczeniu wszystkich, na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ukazał się krótki komunikat, że decyzją ministra Cichockiego policja zawiesza swój udział w projekcie o nazwie INDECT realizowanym z pieniędzy UE w trzech polskich uczelniach. Kontrowersyjny system wzmocnienia nadzoru i monitoringu komputerowego w dużych miastach wzbudzał wiele wątpliwości, wyrażanych głównie w internecie. Temat nie był jednak szerzej znany i nie wzbudzał zainteresowania mediów głównego nurtu. Podobnie jak kiedyś GMO albo ACTA. Złożyłam zatem przed miesiącem wraz z posłanką Izabelą Kloc interpelację. Minister poprosił po miesiącu o przedłużenie terminu odpowiedzi na nią, postanowiłam więc namówić kolegów posłów do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Zebraliśmy podpisy 12 posłów z PiS, przyłączyła się trójka z SP oraz SLD i złożyliśmy w piątek rano nasz wniosek. Została równocześnie zapowiedziana konferencja prasowa w tej sprawie, jej termin ustalony jest na poniedziałek. I nagle – taka gwałtowna decyzja o zawieszeniu prac nad projektem. Co się stało?
Projekt INDECT został zainicjowany przed trzema laty (czyli również w czasie rządów PO) przez organizację, o której istnieniu niewielu obywateli wie, i która się nazywa Polska Platforma Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Grupuje ona nie tylko uczelnie techniczne, ale i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, prokuraturę i sądy, a nawet PKP. Zatem wydaje się, że skoro system śledzenia obywateli został zamówiony w uczelniach i sfinansowany ze środków UE, to władze państwowe  miały zamiar rzeczywiście wprowadzić na swoim terenie konkretne jego osiągnięcia. Trzeba zatem interesować się, póki nie jest za późno, czy w systemie obserwacji miały być gromadzone w celu późniejszego wykorzystania i przetworzenia dane przypisane do konkretnych zidentyfikowanych osób i grup, gromadzące dossier potencjalnych przyszłych podejrzanych?
W projekt zaangażowane zostało ponad 15 mln euro środków europejskich, więc na pewno będą trwały naciski na powrót służb państwowych do jego realizacji. Badacze zaangażowani w INDECT z AGH w Krakowie już zapowiadają ostrą interwencję w obronie swego projektu. Jest również prawdopodobne, że rezultaty prac będzie chciała wykorzystać Bruksela. Nie powinniśmy się więc łatwo zadowalać z sukcesu w postaci tajemniczej decyzji ministra Cichockiego. I dlatego głównym adresatem pytań i wątpliwości nadal nie powinien być profesor, doktor czy inżynier zatrudniony przy projekcie, ale Minister Spraw Wewnętrznych, który niebawem może znów będzie chciał wykorzystać wyniki badań i wdrożyć system INDECT w naszych miastach. Trudno zgodzić się z argumentacją, że zapewnienie bezpieczeństwa przed najgroźniejszymi przestępstwami ma być łączone w jedno z zapobieganiem drobnym wykroczeniom chuligańskim czy burdom oraz obserwowaniem na wszelki wypadek wszystkich obywateli w miastach. Czy komputer potrafi odróżnić grupę modlących się ludzi lub młodych turystów zebranych wokół przewodnika albo związkowców protestujących przeciw zwolnieniu z pracy od zgromadzenia zorganizowanej grupy przestępczej? Ktoś, kto zbyt długo stoi w jednym miejscu będzie podejrzany? A może każdy, kto biegnie?  Kto i kiedy będzie decydował o tym, które nasze zachowania są podejrzane?
Warto się zastanowić, czy i w jakim zakresie ewentualne wdrożenie systemu INDECT w Polsce jest zgodne z obecnie obowiązującymi przepisami prawa, (w tym z Konstytucją) w zakresie ochrony danych osobowych, ochrony prywatności, wolności słowa, prawa do zgromadzeń i domniemania niewinności? Jeśli, jak się wydaje, wdrożenie systemu INDECT jest niezgodne z obecnym stanem prawnym w Polsce, to należałoby wyjaśnić, czy i kiedy przewiduje się zmiany prawa polskiego lub prawa Unii Europejskiej umożliwiające przetwarzanie danych dotyczących zachowań i identyfikacji obywateli na tak szeroką skalę?
Pracujący nad INDECT uczeni podkreślają, że ich projekt jest szczególnie zabezpieczony pod względem etycznym i podlega kontroli specjalnej komisji, która bada, czy w ramach prac nie narusza się prywatności i zasad ochrony danych osobowych. Z opisu projektu wynika też, że jednym z członków jego komisji etycznej jest Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Na oficjalnej stronie internetowej projektu wśród celów nowego systemu wymieniany jest także i ten, że połączenie różnych źródeł obserwacji zachowań obywateli zwiększy a nie zmniejszy bezpieczeństwo ich danych osobowych (!) Można tam także znaleźć zapewnienia, że system będzie tylko „analizował zaistniałe sytuacje”, a nie śledził poszczególne osoby lub grupy. Jednak uważnie przeglądając zakres zabezpieczeń prywatności opisany przez autorów projektu, widzimy, że w głównej mierze dotyczą one samego projektu na etapie badawczym, a nie jego skutków rzeczywistych po wprowadzeniu w życie. Można się przekonać, że naukowcy, zafascynowani możliwościami rozwoju techniki nie widzą zagrożeń nadmiernej inwigilacji obywateli przez służby specjalne i aparat państwa, naruszenia prawa do prywatności i możliwości naruszenia wolności osobistej,  w tym wolności głoszenia poglądów. Jeden z nich, w audycji radiowej (Radiofonia) dostępnej w internecie na YouTube, zapewniał, że w systemie przewidziano zamazywanie twarzy i numerów rejestracyjnych samochodów, po chwili jednak dodał, że dopóty, dopóki nie okaże się, że osoba lub samochód związane są z sytuacją uznaną za przestępczą.
Konieczna jest szeroka debata publiczna nad etycznymi aspektami wdrożenia systemu obserwacji obywateli nowej generacji, w tym – nad wpływem nowych technologii przetwarzania i zbierania danych na wolność obywateli. W trakcie tej debaty rząd powinien wyjaśnić, czy przypadkiem nie podjął już jakichś zobowiązań międzynarodowych, co do wprowadzenia systemu INDECT. Nie chcielibyśmy chyba, by powtórzyła się sytuacja z ACTA. Jeśli projekt badawczy ma charakter międzynarodowy i realizowany jest z błogosławieństwem Brukseli, to warto też zainteresować się, czy po uruchomieniu systemu nie dojdzie do przekazywania poza granice naszego kraju danych o zachowaniach obywateli polskich. Jednak nawet najdłuższa debata i gruntowne zbadanie projektowanych nowych rozwiązań nie jest w stanie usunąć największego zagrożenia, którego powinniśmy się szczególnie wystrzegać. Oto dzięki bazie danych gromadzonych w systemie INDECT przy dodatkowym automatycznym kojarzeniu danych, służby specjalne będą w stanie przewidywać powstanie jakichkolwiek potencjalnych protestów społecznych, identyfikować ich potencjalnych przywódców, a nawet wprowadzać zakłócenie działań grup obywateli pragnących wyrazić swe opozycyjne wobec władzy poglądy.
Rocznie policja i służby specjalne za rządów PO blisko 2 miliony razy korzystają z danych uzyskanych z telefonii komórkowej. Jesteśmy krajem, gdzie z łatwością podgląda nas i podsłuchuje nie tylko państwo, ale gdzie bezkarnie instaluje się także systemy komercyjnego podglądu. Niedawno w kilku miastach swój system zainstalował na przykład Google Street View. Podobno miał on zapewniać anonimowość. Jednak każdy internauta na świecie może w nim zobaczyć niedokładnie zamazane ludzkie twarze i numery rejestracyjne samochodów na polskich ulicach. Bo robi to automat, który jak widać łatwo się myli. To daje przedsmak funkcjonowania systemów typu INDECT. Czy potrafimy jako społeczeństwo być mądrzy przed szkodą i skutecznie zapobiec nadużywaniu przez państwo i zainteresowane firmy komercyjne wynalazków technicznych do ograniczania naszej wolności?

Lubię ciszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka